Dzień drugi (01.07.2017)
Niestety pogoda nie odpuściła i chyba to zniechęciło te osoby, które to zapisały się wcześniej na turniej „Wymiatacze" i nie stawiły się, tym samym stwarzając nam olbrzymi kłopot z przeprowadzeniem konkursu. Osobiście poczułem się zniesmaczony taką postawą, tym bardziej, że jestem drawszczaninem i było mi głupio przed współorganizatorami, którzy przyjechali z daleka, za moich krajan. W tym momencie muszę ukłonić się w stronę ekipy karateków na czele z Andrzejem Tylką, którzy jako jedyni stawili się w komplecie. Pogoda nie dopisała, nie było zawodników, to istna beczka dziegciu bez odrobiny miodu. Organizatorzy zaczęli improwizować zapytali ludzi, którzy zgromadzili się aby kibicować zawodnikom czy może wśród nich jest ktoś chętny do wzięcia udziału w imprezie i ku mojemu zdziwieniu zaczęli pojawiać „zawodnicy z łapanki". Pomyślałem, że nie jest tak jednak źle z nami drawszczanami, że w podbramkowej sytuacji umiemy się zmobilizować. I w tym momencie muszę oddać wielki ukłon w stronę pań z naszej ekipy ponieważ prawie bez namysłu zmieniły buty i poszły do namiotu organizatora, aby wystartować w zawodach. Monia, Marta, Ania i Beata – jedyne kobiety w turnieju, moje wielkie uznanie dla was. Wszystkich razem zebrało się piętnaście osób, losowo powstało pięć drużyn po trzy osoby i wystartowano. Prowadzącym zawody był świetny Piotr Woltman, tłumaczył zasady, zagrzewał do boju lekko, z dystansem i poczuciem humoru. To trzeba było zobaczyć, śmiechu i zabawy było co nie miara, jeżeli nie będę musiał robić zdjęć, to w przyszłym roku też wystartuję. W przerwie pojawił się Marcin Bugajewski, wielokrotny Mistrz Polski w trialu rowerowym i zaprezentował publiczności swoje umiejętności w skoku wzwyż na rowerze, ustanawiając nieoficjalny rekord Polski. Ze względu na te wszystkie zawirowania związane z przeprowadzeniem turnieju, na to żeby zachęcić ludzi z tłumu, Pani dyrektor Ośrodka Kultury Jolanta Pluto – Prądzyńska postanowiła zwiększyć pulę nagród i zmienić podział pieniędzy, tak aby każdy ze startujących wyszedł z tej zabawy wygrany.
Piąte miejsce zajęła drużyna czerwona, czwarte jasnoniebieska, trzecie pomarańczowa, drugie granatowa i pierwsze szara. Wszystkim serdecznie gratulujemy. Na scenie odbyło się wręczenie dyplomów, pucharów i wspomnianych nagród kopertowych.
W czasie, który nam został do koncertu zorganizowano „Splash of colors", czyli mówiąc po ludzku, zabawę z proszkami holi i zrobiło się naprawdę kolorowo w ten pochmurny dzień.
Przed koncertem JULI, wystąpiły w duecie mama i córka czyli Malwina i Martyna z Kalisza Pomorskiego.
Dziewiętnasta trzydzieści. Na placu pod sceną znowu tłoczno. Jula śpiewa piosenki z najnowszego albumu, ale prezentuje też starsze utwory z początków swojej kariery. Publiczność śpiewa wraz z nią. Czas mija szybko. Jula schodzi po godzinie, ale publiczność nie puszcza jej łatwo, są bisy, około dwudziestej pierwszej Jula schodzi ze sceny.
Wszystko kończy się zabawą do godziny drugiej w nocy.
Ludzie rozchodzą się, ale niechętnie, mimo deszczu i wiatru, jakby trzymani przez magię tych dwóch ostatnich dni, jakby nie chcieli się rozstać ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną z tymi, z którymi połączyły ich ostatnie godziny ponieważ wiedzą, że wracają do obowiązków, do kieratu dnia powszedniego porzucając tę krainę swobody.
Tekst i foto: Bartosz Kowalczyk